piątek, 4 marca 2016

Czego spodziewać się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich?

                  Potrzebujemy wizy. Na 30-dni udzielana jest bezpłatna wiza. Warunkiem jest ważność paszportu minimum 6 miesięcy.  Nie ma potrzeby składania żadnych dokumentów w Polsce. Wszystko odbywa się na terenie lotniska w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Po wylądowaniu trzeba odstać kilka minut w kolejce. Przy udzielaniu wizy w przypadku kilku osób, podchodzących razem do okienka, mogą się spytać o powiązania tych osób, w szczególności kiedy są różne nazwiska.




         Czas przelotu to mniej więcej między 5,5 do 6 godzin. W dużej mierze zależy to od wiatru i wyznaczonego toru lotu.


             Lotnisko – ja lądowałam w Ras al Khaimah. Nie jest ono jakieś ekskluzywne...właściwie to jedno z gorszych lotnisk na którym byłam. W ciągu dnia przyjmuje zaledwie kilka samolotów. Za to odprawa bagażowa przy powrocie wynagrodziła kiepską infrastrukturę lotniska. Ze względu na to, że byliśmy jedynym samolotem odprawianym w tym czasie, to otworzono dla nas, aż pięć okienek odpraw. Także wszystko poszło ekspresowo.



                 Czas lokalny. W porze zimowej należy dodać do polskiego czasu 3 godziny. Trochę obawiałam się zmiany czasu, że zajmie mi dużo czasu przestawienie organizmu. Ale o dziwo wszystko przeszło „bezboleśnie”.

               Obowiązująca waluta to Dirham. Wybierając się do Emiratów zabieramy ze sobą dolary lub euro. Z ich wymianą nie ma problemu. Aktualnie przelicznik złotówki do dirhama jest zbliżony 1:1. Także w sklepach nie trzeba się głowić ;)








                  Krajobraz. Już podczas lądowania widzimy...pustynię. Wiem, nie powinno być to zaskoczeniem :) W drodze do hotelu do miejscowości Fujairah z okien autokaru obserwujemy trochę pustyni, trochę terenów górskich, obszary przemysłowe i  kilka nie za dużych miejscowości.




                    Klimat. Swoją podróż odbyłam w styczniu. Jak dla mnie klimat idealny. Nie za zimno i nie za ciepło. W sam raz, żeby spacerować, zwiedzać, ale i opalać się, kąpać w basenie. Z klimatyzacji w pokoju raczej nie korzystałam. Jednak wybierając termin urlopu w tym regionie warto pamiętać, że nie zawsze temperatury są takie sprzyjające. Wysokie temperatury, często oscylujące w okolicach 50 stopni są od maja do września. Nie jest to dobry czas na zwiedzanie.


           Kolejne zaskoczenie to weekend, zaczyna się w piątek, a kończy w sobotę. W tym czasie w hotelu widać  napływ mieszkańców Emiratów Arabskich wraz ze sporą liczbą dzieci. Hotel był na to przygotowany.

                 Elektryczność. Jakimś cudem przed podróżą zorientowałam się, że w Emiratach zdarzają się inne gniazdka niż u nas (3-pinowe) i zakupiłam przejściówkę. Jednak, jeśli ktoś o tym zapomni to nie ma problemu na miejscu w hotelu można je wypożyczyć lub zakupić.

                Drogi, a właściwie fotoradary. Drogi poza Dubajem nie robią jakiegoś wrażenia, chociaż biorąc pod uwagę fakt 50 stopniowych upałów i liczby jeżdżących po nich załadowanych ciężarówek, to należą się brawa za wytrzymałość. Kolein brak. Jeśli chodzi o fotoradary, to jest ich po prostu mnóstwo, a mandaty nie należą do tanich.


               Telefony. Zaskoczyła mnie ilość iphonów. Gdzie tylko nie spojrzałam to ktoś miał albo nowiutkiego iphona, albo samsunga; modele z wyższej półki.

           Wszechobecne suv-y. Mieszkańcy Emiratów uwielbiają wielkie Toyoty, Rang Rovery, ale w Dubaju nie problem spotkać auto swoich marzeń.





                    Oni nie mogą stworzyć czegoś przeciętnego. Chociażby metro. Fakt, że naziemne. Nie szczególnie długie, ale...  najdłuższe metro bezobsługowe.

                I to tylko kilka rzeczy, z którymi można spotkać się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Kolejne w następnych postach :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz